Info

Suma podjazdów to 10082 metrów.
Więcej o mnie.

Znajomi
Moje rowery
Wykres roczny

Archiwum bloga
- 2017, Październik4 - 0
- 2017, Wrzesień4 - 0
- 2017, Sierpień5 - 0
- 2017, Lipiec1 - 0
- 2017, Maj3 - 0
- 2017, Kwiecień1 - 0
- 2016, Grudzień1 - 0
- 2016, Lipiec2 - 0
- 2016, Czerwiec1 - 0
- 2016, Maj4 - 0
- 2016, Kwiecień21 - 0
- 2016, Marzec1 - 0
- 2013, Maj1 - 0
- DST 75.70km
- Czas 03:39
- VAVG 20.74km/h
- Podjazdy 490m
- Sprzęt Stoewer's Greif
- Aktywność Jazda na rowerze
Jesienna klasyka - do Potsdamu. Plus nowa torba Carradice Nelson
Niedziela, 22 października 2017 · dodano: 23.10.2017 | Komentarze 0
Z reguly nie mam problemu z podjeciem decyzki ktorym rowerem chce sie wybrac na przejazdzke. Obydwa sa tak rozne jak rozne sa cele moich wycieczek. Tego dnia wybor ograniczyl sie do jednego kryterium: rower z blotnikami czy bez? Cala noc padalo a jesienia drogi nie wysychaja tak szybko jak latem mimo slonecznej pogody. Wiele drog rowerowych uslana jest kobiercem mokrych lisci ktorych nikt regularnie nie sprzata. Nie chcialem skonczyc w przemoczonym ubraniu i obuwiu wiec tego dnia padlo na stalowego klasyka. W sumie byl jeszcze jeden powod ktory sie przyczynil do tego wyboru. Jezdzac na klasyku postanowilem odpowiednio dopasowac swoja garderobe i zamowilem kilka gadzetow. Poki co przyszly tylko koszulki, czapeczka oraz kask od Brooksa. Korci mnie jeszcze bluza w klasycznym stylu z welny merino ale musze popracowac nad uzasadnieniem biznesowym ;) Moze Mikolaj wyslucha... Rower wzbogacil sie z kolei o torbe Carradice Nelson Longflap. O niej kilka slow pozniej.
Torbe mialem w planach juz w fazie planowania projektu Stoewer's Greif. Dotad uzywalem dwoch sakw Crosso Dry S i bagaznika Tubus Fly. Rozwiazanie samo w sobie uwazam za dobre, ale sakwy nie pasowaly do charakteru roweru i w wiekszosci wypadkow byly wypakowane co najwyzej w polowie. Torba z kolei jest w stanie pomiescic 15 litrow z opcja na 18 po rozwinieciu tylnej klapy. Na moje potrzeby zupelnie wystarczy. Razem z torba zamowilem tez stelaz Bagman Expedition mocowany do siodelka. Nie bylo to koniecznie ale to najstabilniejszy system do mocowania toreb Carradice. W czelusciach torby schowalem portfel, zestaw naprawczy i dodatkowy zapas wody oraz kilka batonikow. Na jednorazowy wypad wiecej nie potrzebuje. Z pewnoscia docenie pojemnosc gdy bede musial zabrac ze soba cywilne ubranie i inne przedmioty zwiazane z zyciem pozarowerowym.
Poczatkowo chcialem za cel wycieczki obrac Brandenburg/Havel - jakos dotad nie udalo mi sie wyjechac poza Berliner Ring choc kilkakrotnie juz probowalem. Sek w tym ze po drodze musze minac Potsdam - a tam przechodzi mi wszelka ochota do dalszej jazdy. Najchetniej zaszylbym sie w ktorejs z uliczek i nie ruszal juz do konca dnia. Nie umiem sie oprzec urokowi tego miasta. Nie inaczej bylo i teraz. Ledwo minalem granice administracyjna i padlem ofiara kawiarenki urzadzanej w starej stacji benzynowej. Przed nia staly dwa klasyczne citroeny. Skoro ja tez jade klasykiem nie moglem sobie odmowic malej czarnej.
Bije sie z myslami - zostac czy jechac dalej?
Udalo mi sie wygrac z samym soba - pojade na poludnie i zrobie rundke wokol jezior. Od Potsdamu udalem sie droga nr 1 w strone Glindow. Z tego odcinka nie mam ani jednego zdjecia. Droga rowerowa uslana byla mokrymi liscmi i wszystkim innym co spada z drzew podczas jesiennych sztormow. Postanowilem zatem po jechac po glownej i dosc ruchliwej drodze. Nie byla to przyjemna jazda - co jakis czas ktos na mnie trabil a ja nie pozostawalem dluzny. Zdecydowanie jednak wole ten stres niz lot przez kierownice z patykiem w kole.
Dopiero za mostem w Glindow odbilem z glownej i odzyskalem wene do siegania po telefon.
Tam gdzie droga nie prowadzi przez las da sie takze jechac droga rowerowa.
Czesc trasy prowadzi wzdluz europejskiego szlaku rowerowego R1. Postanowilem jednak wrocic na glowna droge.
Tu glowna droga prowadzi przez betonowe plyty. Wybieram lagodny wymiar kary I powoli snuje sie przez liscie.
Petelka wokol jezior znow sprowadzila mnie do Potsdamu. Tym razem postanowilem przejechac sie kilkoma uliczkami przez historyczna czesc miasta.
Czas wracac do domu.
- DST 15.00km
- Sprzęt Holenderka Phoenix
- Aktywność Jazda na rowerze
Runda po miescie do sklepu (Berlin)
Niedziela, 15 października 2017 · dodano: 18.10.2017 | Komentarze 0
Podczas gdy ja urzadzalem sobie zagraniczne wycieczki w sobote moja najmlodsza corka oglosila bunt i nie dala sie przekonac na wyjscie po zakupy. W ten oto sposob zostalismy z pusta lodowka na niedziele. Najblizszy czynny sklep w niedziele znajduje sie na Hauptbahnhof - prawie 10 km od domu.
To dobry pretekst na niedzielny rowerowy spacer. Pogoda za oknem wprost wyciagala na zewnatrz. Piekniejszego dnia nie pamietam w 2017. Po drodze zaliczylismy kilka miejsc ktore odwiedzaja tylko turysci. W niektorych z nich nie bylem nawet od dwoch lat.
- DST 71.80km
- Czas 02:50
- VAVG 25.34km/h
- Podjazdy 356m
- Sprzęt Romet Mistral Cross
- Aktywność Jazda na rowerze
Rower & DB - wycieczka mieszana (Berlin-Bernau; Tantow-Szczecin-Tantow)
Sobota, 14 października 2017 · dodano: 18.10.2017 | Komentarze 0
Wycieczka kombinowana. W planach mialem wstac o 3:30 dotrzec pociagiem do Petershagen (UM) na 7 rano. O tej godzinie zaczyna sie robic wystarczajaco jasno zeby bez dodatkowego oswietlenia moc spokojnie jechac rowerem. Plany planami a wstalem o 5:30 i musialem w ekspresowym tempie dokonac modyfikacji planow tak aby nie stracic timeslotu miedzy 7:00 a 10:00. Swoja wycieczke rowerowa zaczalem wiec w Berlinie. O 7 rano w sobote nie ma jeszcze ruchu na ulicach wiec jazda rowerem przez miasto nie jest az tak nieprzyjemna.
Wyruszylem ze stacji S-Bahn Greifswalderstraße o 7:30 w strone Bernau
zeby zdazyc tam na pociag o 8:20. Majac nad soba pejcz w postaci
rozkladu jazdy DB pierwszy odcinek 16km pokonalem wyjatkowo szybko w
zaledwie 30 minut. W moja strone ruch na ulicach byl znikomy. Mimo mrocznej pochmurnej pogody i porannego chlodu jechalo sie calkiem przyjemnie. W Bernau mialem 10 minut do pociagu.
Poaciag spoznil sie kilka minut i co gorza przyjechal w skroconym skladzie. W srodku byla juz grupa z klubu rowerowego ADFC wybierajaca sie na wycieczke do Szczecina. Moj rower byl juz siodmym lub osmym ktory musial sie zmiescic w srodku. Jakos udalo mi sie znalezc miejsce w przejsciu. Jest to wlasnei ten powod dla ktorego unikam pociagow w "prime time" i wole wstac o mniej przyzwoitej porze. Uczestnikow wycieczki wypytalem jeszcze o planowana godzine powrotu by miec pewnosc ze nie bedziemy wracac tym samym pociagiem. Uff, nie bedziemy.




Od granicy jakosc drog wyglada niestety znacznie gorzej ale na szczescie to tylko kilka kilometrow.

W powrotna droge ze Szczecina do Tantow wybralem sie ta sama trasa. Wyruszylem o 17:30 i gdy dojechalem na miejsce bylo juz niemal zupelnie ciemno.

- DST 41.10km
- Czas 02:31
- VAVG 16.33km/h
- Podjazdy 683m
- Sprzęt Czarny prorok
- Aktywność Jazda na rowerze
Sudety: Walbrzych - Dziecmorowice - Zagorze Sl. - Zloty Las - Walbrzych
Poniedziałek, 2 października 2017 · dodano: 05.10.2017 | Komentarze 0
Krotki urlop w Karkonoszach i krotka wizyta w Walbrzychu. Wewnetrzny budzik wyciaga mnie w poniedzialek o 6 z lozka. Odruchowo zaczynam w polmroku szukac stroju rowerowego. Wraz ze mna wstaje jednak moja dwuipoletnia corka szukajaca kompana do zabawy. Spedzamy tak razem czas do 8 az wstanie kolejna zmiana do zabawiania. Tego dnia wial silny chlodny wiatr i w zaden sposob nie zaluje poranka z corka. Z Walbrzycha ruszam w strone Nowego Julianowa przez strefe przemyslowa. Na odslonietym wzgorzu wiatr mocno daje znac o sobie. Mimo ze moj rower nie nalezy do najlzejszych utrzymanie prostego toru jazdy nie jest latwe.
Cudowna odmiana od plaskich terenow.
Z Dziecmorowic udaje sie najkrotsza droga w strone Zagorza. Podjazd nie jest dlugi ale na wielu odcinach nachylenie terenu wynosi kilkanascie stopni. Wiatr w koncu mnie pokonal - ostatnich kilkudziesieciu metrow podjazdu nie dalem juz rady pokonac na rowerze i musialem go prowadzic. Dopiero las na wzgorzu nieco uspokoil wichure.
Dla takich widokow jezdze rowerem. Nie patrze na czas, predkosc, rytm pracy serca czy waty. Jezeli zobacze cos co przykuje moja uwage chetnie sie zatrzymuje. Tego dnia wiatr chcial jednak porwac mnie razem z rowerem wiec ruszylem dalej schowac sie w dolinie.
W zagorzu wokol zalewu prowadzi mnie szlak czerwony Strefy MTB Sudety. Lubie ich trasy - na wielu odcinkach da sie przejechac rowerem ktoremu do MTB daleko.
Jesien w Sudetach jest niesamowita.
Zapora w Zagorzu - nie dalo sie wejsc na sam srodek - wiatr byl za mocny.
Moglbym tak spedzic caly dzien - mialem jeszcze milion pomyslow gdzie chcialbym tego dnia pojechac. Czas mija jednak nieublaganie a rodzina czeka.
- DST 91.10km
- Czas 03:34
- VAVG 25.54km/h
- Sprzęt Romet Mistral Cross
- Aktywność Jazda na rowerze
Prenzlau - Penkun - Krackow - Gramzow - Szczecin - Rosowek - Tantow
Sobota, 16 września 2017 · dodano: 05.10.2017 | Komentarze 0
Po sentymentalnej wycieczce sprzed tygodnia mialem wrazenie ze w sezonie 2017 zdobylem juz wszystkie wisienki na torcie. Kolejna wyprawa w rejon polnocno-wschodniej Brandenburgii na granicy z Mecklenburgia-Vorpommern miala byc zwykla przejazdzka bez szczegolnego nastawienia. W tym roku kilkakrotnie odwiedzalem juz Prenzlau skad ruszalem dalej do Szczecina. Poniewaz nie lubie jezdzic tymi samymi drogami staram sie uprzednio przestudiowac mape wyszukujac nowych tras.
W Prenzlau wysiadlem z pociagu o 8 rano i udalem sie w kierunku wschodnim do Penkun.
Znaczna czesc trasy prowadzila przez szlak epoki lodowcowej - mialem juz okazje jechac kilkoma jego odcinkami. Z kazdym kilometrem teren robil sie coraz bardziej pagorkowaty - lodowcowej moreny czolowej. W okolicy autostrady 11 amplitudy wysokosci pomiedzy pagorkami i dolinami osiagaja swoj punkt kulminacyjny. Do tego momentu trasa prowadzila w wiekszosci pod gore. Z kazdym wznoszacym sie metrem widoki stawaly sie coraz ciekawsze.
W okolicach Schmölln rozpoczyna sie dluzszy zjazd. W dolinie plynie rzeka Randow ktora wraz z przyleglymi bagnami tworzy kraine zwana Randowbruch (Prezelom Redowy?).
Odcinek do Prenzlau-Penkun zaliczam do najciekawszych w tym rejonie. Nie sa to co prawda moje Sudety ale na plaskich nizinach kazde wzgorze cieszy. Z Penkun udalem sie droga do Krackow a stamtad przez Gramzow do Lubieszyna i Szczecina. Po drodze coraz czesciej spotykalem kolarzy jadacych w przeciwna strone - z kazdym kilometrem przed Szczecinem bylo ich coraz wiecej.
Po spedzeniu kulku godzin w Szczecinie, ok 18 ruszylem w dalsza czesc trasy. Coraz krotsze dni sprawiaja ze moj zasieg wieczorem ulegl znacznemu ograniczeniu. W letnie dni ze Szczecina moge dojechac do Angermünde przed zmrokiem. We wrzesniu sciemnia sie juz miedzy 19 a 20 wiec zdaze dojechac jedynie do Tantow.
Zachodzace slonce zawsze znajdzie jakas luke w chmurach by rozgrzac chlodny krajobraz.
Jechalem wzdluz granicy przez Stobno do Warnika. Tam po kilkusetmetrach dojechalem do skrzyzowania - jadac w prawo moglem pojechac w strone Ladenthin (ta droge zawsze wybieralem) badz pozostac na glownej i ruszyc w kierunku Kolbaskowa. Ta droga nie jechalem od lat 90-tych wiec wybor byl tym razem prosty. Po kilku kilometrach zalowalem tego wyboru. Musilem zachowac sporo skupienia by omijac niezliczone dziury. Tuz przed samym Kolbaskowem trafilem na odcinek brukowany.
Dopiero za Kolbaskowem w strone Rosowka zaczyna sie odcinek drogi rowerowej w strone granicy. Od granicy musialem juz jechac dosc ruchliwa droga 2. Musialem przejechac nia tylko kilka kilometrow do sktzyzowania z droga 113 ale te kilka kilometrow dostarczylo mi wystarczajaco adrenaliny. Ta droga stanowi jednoczesnie skrot pomiedzy Szczecinem a Gryfinem a kierowcy z istnie polska fantazja potrafili mnie wyprzedzac o centymetry od mojego lewego lokcia.
Do Tantow dojechalem ok 19:30. Bylo juz niemal zupelnie ciemno. Czekajac na pociag w oddali slyszalem dzwiek przypominajacy pile motorowa - zupelnie jakby ktos na raty pilowal pien drzewa. Dopiero po kilku minutach uzmyslowilem sobie, ze zaczelo sie rykowisko jeleni ;)
- DST 39.20km
- Czas 01:45
- VAVG 22.40km/h
- Sprzęt Romet Mistral Cross
- Aktywność Jazda na rowerze
Do Tantow na pociag powrotny do domu
Sobota, 9 września 2017 · dodano: 10.09.2017 | Komentarze 0
Po dluzszej przerwie w Szczecinie czas na dalsza podroz w strone domu. Pogoda mimo wczesniejszych prognoz wygladala zachecajaco. Wykupilem bilet na cala trase Szczecin - Berlin obawiajac sie ze pogoda zmusi mnie do skorzystania z pociagu juz w Szczecinie. Mam 2 godziny, wiec spokojnie powinienem dojechac do Tantow z zapasem czasu. Profilaktycznie wybieram krotsza trase ktora moge w zaleznosci od zapasu czasu jeszcze troche przedluzyc.
Ze Szczecin udaje sie przez Mierzyn do Stobna. Po razem kolejny tego dnia chwale swoje 32c.
Wjezdzam coraz wyzej I coraz bardziej musze walczyc z czolowym wiatrem. Ciekawe ile zapasu czasu mi zostanie.
Ze stobna kieruje sie na Warnik I zjezdzam do Ladenthin. Koniec chwalenia 32c - tu chwalilbym raczej 23c.
Dalej walcze z wiatrem i licznymi podjazdami na bocznch drogach do Nadrensee. Na zjazdach uzyskuje zawrotne 35km/h ogluszany przez swist wiatru. Jedynie na oslonietych odcinkach dochodze do 50km/h ktorych nie przekraczam w obawie przez porywami wiatru na waskiej kretej drodze.
Wiatraki kreca sie pelna para.
W Nadrensee sprawdzam czas - jest lepiej niz myslalem. Zamiast jechac w strone Radekow postanawiam wydluzyc odrobine trase I skrecic na Krackow.
32c... ale nadal to 7bar wiec zjezdzam na chodnik.
Warto bylo wydluzyc trase - wiatr przegonil chmury a ja zalapalem sie na jedyne promienie slonca tego dnia. Nie przeszkadza mi nawet to ze swieci mi prosto w oczy. Jest bosko.
W Tantow mialem prawie 30 min do pociagu wiec dokrecilem jeszcze kilka km po miejscowych drogach zeby na koniec dnia miec 3 cyfry na liczniku. Nie jestem maniakiem cyfr ale to czasem dobrze robi na psychike. Z roweru trzeba mnie sciagac sila a w ten oto sposob sam siebie przekonuje ze juz na dzis wystarczy.
- DST 62.26km
- Czas 03:05
- VAVG 20.19km/h
- Sprzęt Romet Mistral Cross
- Aktywność Jazda na rowerze
Nostalgicznie przez MV
Sobota, 9 września 2017 · dodano: 10.09.2017 | Komentarze 0
Po prawie miesiacu udalo mi sie w koncu "sfitowac" nowe siodelko. Testowa przejazdzka w srodku tygodniu zakonczona sukcesem - bole kolan przeszly do historii. Mozna ruszyc w trase.
Od dluzszego czasu chcialem odwiedzic swoj stary rewir kolarski sprzed 20 lat. W polowie lat 90tych zarazilem sie bakcylem rowerowym jezdzac po dawnym powiecie Uecker-Randow. Wowczas powstaly pierwsze niestrzezone przejscia malego ruchu granicznego a dla mnie otworzyl sie nowy kawalek swiata do zbadania. W zasiegu kilku-kilkunastu kilometrow od Szczecin a czekaly puste asfaltowe drogi, hektary pol i lasow oraz kierowcy zachowujacy odstep przy wyprzedzaniy. Nie trzeba bylo tez legitymowac sie zadnym straznikom BGS czy SG.
Od lat nie mieszkam juz w Szczecinie i jakos mi nie po drodze do Blankensee ale wspomnienia przyciagaja coraz bardziej. No coz - nie ma co odkladac tego w nieskonczonosc. Nastawiam budzik na sobote na 3:30 zeby zdazyc na wczesny pociag. Udalo sie - o 7:15 wysiadam na stacji Casekow 99,6 km za Berlinem. Kilometraz rozpisany jest na zrujnowanym budynku stacji. Odleglosci nach Stettin niestety nie udaje sie odczytac - literki odpadly. Jeszcze kilka lat temu byly widoczne - jak dobrze pamietam bylo to ok. 30km.
Ruszam w strone Wartin do Penkun. W wiekszosci mijanych wsi znajduje sie zabytkowy kosciol -najczesciej z XIII-XIV wieku.
W szeroko rozumianej okolicy jest wiele tematycznych szlakow rowerowo-turystycznych.
Uroki bocznych drog - z takimi odcinkami trzeba sie czasem liczyc. Co prawda jezdze na Continentalach GP4Seasons 32c ktore podobno swietnie radzily sobie w Paris-Roubaix ale nie podejmuje sie wyzwania. Poniewaz ledwo co odebralem kola z serwisu wydajac na centrowanie 40 EUR pokonuje ten odcinek bardzo wolno - tam gdzie brak nawet waskiego paska asfaltu prowadze rower.
Co pewien czas przecinam szlak Oder-Neise. Zostawie go sobie jednak na inna okazje jako rezerwowy pomysl na wycieczke. O 7 rano w sobote ruch na zwyklych drogach jest... a w zasadzie go brak.
Jade dalej do Löckntiz - czesciowo po szlaku O-N.
Z Löcknitz ruszam w strone Boock. To wlasnie w tamtych okolicach lezy moja kolarska Mekka sprzed lat. Z lasu wydobywa sie zapach zywicy, grzybow... i ani zywej duszy. Pusto,cicho - raj!
Te tereny wygladaja zupelnie jak Mazury - wzgorza morenowe, lasy, pola i mnostwo jezior.
Dojezdzam do Blankensee. Tu tez przecinam szlak O-N. Okolice mocno sie zmienily przez ostatnie lata choc nie chodzi tu o zmiany wizualne. Spotykajac kolarza bez sakw najczesciej uslyszymy "czesc". Druga grupa to obladowani sakwiarze - tym odpowiadamy " Tach" lub "Moin". Tego dnia po drodze mialem tez dzieci jezdzace przy domu na malych rowerach - chorem powiedzialy mi dzien dobry. Coz, szczecinski urban sprawl nie zna granic.
Kiedys w tym miejscu byla waska sciezka z kostki betonowej i metalowymi barierkami po bokach oraz betonowa donica na samym srodku. Zmiana nie do poznania.
Dawna droga strazy granicznej rowniez znalazla nowe zastosowanie. Lektura jednak nie zacheca do skorzystania. Szybko sprawdzam w internecine czy droga faktycznie jest nieprzejezdna - informacji niewiele ale wszystkie pochodza z lat 2015-2016. Na logike zakladam ze do 2017 remont powinien byl juz sie zakonczyc.
Ryzyk-fizyk - nie moge oprzec sie pokusie.
Droga super - cala seria zjazdow i podjazdow. Co kilkaset metrow zatoczki ze stojakami na rower. Czy to ma sens? No coz, kto sie tym przejmowal skoro EU placi...
Nastepne kilometry juz bardziej typowo polskie - platanina kabli na slupach, smrod starych diesli i coraz wiekszy ruch.
Szczecin - Bezrzecze - tu nie dalo sie juz jechac - spekany asfalt na betonowych plytach I sznur aut. Zjezdzam na dziurawy chodnik az w koncu staje przez kaluza na calej szerokosci. Na szczescie to juz ostatni kilometr.
- DST 52.90km
- Czas 02:00
- VAVG 26.45km/h
- Sprzęt Stoewer's Greif
- Aktywność Jazda na rowerze
Prenzlau - Szczecin
Sobota, 2 września 2017 · dodano: 11.09.2017 | Komentarze 0
Po prawie poltoramiesiecznej przerwie czas odkurzyc Stoewera. Akurat musze zabrac ze soba upominek dla rodziny i cywilny stroj a nie chcialbym brac plecaka wiec sakwy beda dobrym wyjsciem. O 6:24 wsiadam w Bln-Gesundbrunnen do pociagu w kierunku Stralsundu zeby wysiasc o 8 w Prenzlau. Teoretycznie sezon urlopowy sie skonczyl i stado sakwiarzy z calymi rodzinami nie powinno konkurowac ze mna o kazdy kawalek podlogi. Udalo sie - w moim wagonie tylko 5 rowerow wiec nie musze stac cala droge trzymajac rower przy drzwiach. To uroki porannego wstawania.
Pogoda nie rozpieszcza, ale tez nie pada i nie wieje - na wycieczke idealna.
Przez wiekszosc trasy jade droga rowerowa wzdluz szosy. Tu akurat zalapalem sie na dopiero co skonczony odcinek - na nawierzchni zostalo jeszcze sporo brudu i galezi wiec lepiej uwazac.
Jade tedy juz ktorys raz z kolei - i jak zawsze nie znajduje czasu zeby zwiedzic ten kopiec. Jeszcze nie potrzebuje przerwy a z pewnoscia wykorzystam ten zapas czasu na pierwszej stacji benzynowej w PL. Uroki nalogow...
Chmury powoli ustepuja - poranne slonce ozywia kolory.
Zaorane pola wieszcza nadejscie jesieni. Oby to byla zlota jesien.
Ostatnie kilometry przed Szczecinem
Czekamy w Gumiencach na pociag powrotny.
- DST 62.00km
- Sprzęt Romet Mistral Cross
- Aktywność Jazda na rowerze
Byle za miasto
Niedziela, 27 sierpnia 2017 · dodano: 28.08.2017 | Komentarze 0
Pierwsza przejazdzka po powrocie z urlopu. Tam po kilku kilometrach byly gory i lasy a tu musze najpierw wykrecic 20km zeby wyjechac gdzies dalej od cywilizacji. Nie moge narzekac, pierwsze 10 z tych 20km jedzie sie wzdluz lasu... I autostrady. Moglbym co prawda objechac Grünewald dookola pub wszerz I wzdluz ale wewnetrznie mam poczucie bycia chomikiem w kolowrotku. To nie dla kogos z dusza odkrywcy.
Disc narzekania - urlop sie skonczyl i basta. Ruszam przez Grünewald do Poczdamu a dalej na poludnie - do pol I lasow.
Cywilizacja nie music byc taka straszna.
Czasu starczylo mi tylko na mala rundke ale zawsze to cos.
- DST 91.83km
- Czas 06:31
- VAVG 14.09km/h
- Podjazdy 1569m
- Sprzęt Czarny prorok
- Aktywność Jazda na rowerze
Walbrzych - Przelecz Okraj - Przelecz Kowarska - Walbrzych
Poniedziałek, 7 sierpnia 2017 · dodano: 28.08.2017 | Komentarze 0
Przelecz Okraj juz od dluzszego czasu widniala dosc wysoko na liscie moich urlopowych wycieczeck rowerowych. Mimo iz staram sie zawsze planowac urlop tak aby zostawic duzo miejsca na spontaniczne pomysly wiedzialem ze urlop nie bedzie udany jezeli nie zrealizuje tego punktu z listy.
Pobudka o 6 rano, szybka kawa i tup - tup do garazu po rumaka. Pierwsze kilometry uplynely pod znakiem palacego porannego slonca i chlodu wilgotnego powietrza. Staram sie wowczas motywowac wmawiajac sobie ze taka pogoda poprawia krazenie. Uroki jazdy o poranku. Tuz przed Kamienna Gora zatrzymalem sie aby popatrzec na cel swojej wycieczki. Dotad przejezdzalem tedy tylko samochodem i nigdy nie mialem okazji by nacieszyc sie tym widokiem.
Nastepny odcinek droga 367 przez Pisarzowice do samego celu to wielokilometrowy podjazd - czasem mniej czasem bardziej stromy. Po kilku kilometrach czlowiek przyzwyczaja sie do nachylenia terenu. W pewnym momencie zatrzymalem sie zeby sprawdzic stan techniczny roweru - rower zwalnial na "plaskim". Problem z piasta? Zblokowany hamulec? Anomalia grawitacyjna? Dopiero spogladajac za siebie zauwazylem ze nadal jade pod gore nie zdajac sobie w pelni z tego sprawy.
Ostatni odcinek to odbicie na kreta gorska 368 na sama przelecz. Trudno powstrzymac sie od patrzenia w bok gdyz widoki zapieraja dech w piersiach. Ten sam problem maja tez kierowcy samochodow gdyz w pewnym momencie poczulem szybe samochodu na lewym ramienu - kierowca chcac mnie wyprzedzic nie zauwazyl auta jadacego z naprzeciwka. Zamiast zahamowac kierowca zepchnal mnie bez pardonu z drogi i kontynuowal jazde! Na szczescie nic sie nie stalo poza zmiana toru jazdy. W szoku czlowiek stara sie utrzymac rownowage. Nie wiem w sumie jak powinienem zareagowac. Nawet nie zdazylem przekazac panu miedzynarodowego gestu pokoju.
Po kilku kilometrach kretego podjazdu pojawiaja sie pierwsze zabudowania na przeleczy i czeska miejscowosc Mala Upa. Po obu stronach drogi znajduja sie stylowe drewniane schroniska. W jednym z nich dziala minibrowar. Ja postanowilem uraczyc sie kawa. Obsluga potraktowala mnie dosc szorstko gdy chcialem zaplacic karta - znam to na codzien z Niemiec (o ile w ogole jest taka mozliwosc).
Z Przeleczy Okraj jest dobry widok na Sniezke - najchetniej zostawilbym tu rower, zmienil buty i ruszyl dalej pieszo zdobyc szczyt. Z drugiej strony Karkonosze byly w planach na nastepne dni a przyjemnosci trzeba sobie dozowac.
Droga powrotna minela bardzo szybko. W Kamiennej Gorze postanowilem odbic w strone Starych Bogaczowic aby nie jechac ta sama droga spowrotem. Gdy dojezdzalem do celu na liczniku mialem ponad 90 kilomentrow. Przez chwile zastanawialem sie czy nie dokrecic jeszcze dodatkowego dystansu aby miec pelne 3 cyfry. Ostatecznie zarzucilem pomysl - w koncu jezdze dla przyjemnosci a nie dla cyferek.